FELIETON: Jak to się stało...

Socca

FELIETON: Jak to się stało...

03 października 2022, 21:01

PROLOG

         Na wstępie mojego artykułu chciałbym przybliżyć genezę jego powstania oraz z góry uprzedzić, czym on właściwie będzie, a więc do rzeczy…

Podczas spaceru z Przemkiem Kaczmarkiem w pięknej scenerii po kolana w wodzie wspaniałego jeziora Balaton rozmawiamy o życiu, sprawach ważnych i błahych. W pewnym momencie Przemek mówi: “podoba mi się, w jaki sposób komentujesz na socca.pl - konstruktywna krytyka, doceniam to”, nie ukrywam, trochę połechtał moje ego i, jako że byłem też po kilku “lampkach” wina postanowiłem się pochwalić, iż w czasach szkolnych byłem całkiem niezły z języka polskiego.

Takowa pochwała sprawiła, że dostałem propozycję napisania felietonu dla redakcji co właśnie, uczyniłem. Co prawda miałem tutaj pisać o Mistrzostwach Świata w Budapeszcie okiem kibica, ale cały temat myślę, że został całkowicie wyczerpany przez świetne teksty redaktorów: Dawida Maraska, Kamila Węgrzyka i Dawida Szelugę. Z tego powodu ja mniej o mistrzostwach, a więcej o tym:

- jak to się stało, że kocham socce jako dyscyplinę;
- jak to się stało, że jestem ambasadorem;
- jak to się stało, że byłem już na dwóch Mundialach;
- jak to się stało, że do Budapesztu pojechałem z dziewczyną, a wróciłem z narzeczoną.

Przelewając moje wywody na elektroniczną kartkę, zależy mi, by miały one jakąś puentę i choć w maleńkim stopniu wniosły coś do życia każdego z odbiorców. Większą część tekstu poświęcę raczej mojemu zamiłowaniu do projektu Playarena, jak i piłki sześcioosobowej, a na koniec pozwolę sobie naskrobać kilka spostrzeżeń, które u niektórych z Was być może wywołają uśmiech na twarzy, u niektórych nostalgię wspomnień,  u innych dadzą może jakąś małą iskierkę do działania, zobaczmy, więc co z tego pisania będzie i czy co nieco pamiętam jeszcze z czasów szkolnych, a było to już dość dawno, bo około dziesięć lat temu.

Jak to się stało, że kocham socce jako dyscyplinę

O rozgrywkach dowiedziałem się od przyjaciela, który grał w drużynie Gąsiory CF, była końcówka sezonu 2017/2018 w Koninie, Gąsiorom do rozegrania pozostały dwa mecze i z powodów braków kadrowych zaproponowali mi dołączenie do drużyny. Rozgrywki wydawały się bardzo interesujące, prawie każdy zespół ligi posiadał swój fanpage, na profilu Playarena Konin było można znaleźć wywiady i ciekawostki. To wszystko z dodatkiem szansy wyjazdu ze swoją ekipą na Mistrzostwa Polski sprawiło, że nie zastanawiałem się ani chwili.  

Debiutuję w spotkaniu przeciwko Husarii Konin. Mecz wygraliśmy wysoko, różnicą około dziesięciu goli, natomiast ja wewnętrznie czułem się najsłabszym ogniwem drużyny w tym meczu. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie: szybkość gry, zaangażowanie i korzystanie często ze stałych wyuczonych schematów mojej drużyny, sama organizacja wewnątrz Gąsiorów, przyjaźń, profesjonalizm było czymś, z czym dotychczas nigdy nie, spotkałem się podczas gry w jakichkolwiek ligach amatorskich, a może i nawet w okręgówce, czy juniorach czwartoligowca. Wiem już, że gra w rozgrywkach playarena jest czymś
,czemu, chce się poświęcić na sto procent, a wyjazd na Mistrzostwa Polski w następnym sezonie stał się dla mnie priorytetem. Chcąc być jak najlepszym zawodnikiem, postanowiłem współpracować z trenerem personalnym, który specjalizuje się głównie w pracy z piłkarzami. Przyniosło to zamierzony efekt, bo w następnym sezonie udało nam się wywalczyć awans na Mistrzostwa, a ja załapałem się do dwunastoosobowej kadry na turniej, choć zespół liczył około trzydziestu graczy.

… zostałem Ambasadorem

Początek sezonu 2019/2020 w Gąsiorach zbudowaliśmy naprawdę bardzo solidną kapelę i byliśmy w stanie odważyć się myśleć o Mistrzostwie Konina, a w tamtych czasach w Koninie rządziło Dynamo i Elpak, o ile Elpaku raczej nikomu przedstawiać nie trzeba to o Dynamo, warto napisać, że dla Konina byli kimś, kim dla Polski jest Bartist Toruń, zrzeszali oni jednych z najlepszych graczy z okolic, taki osiedlowy Real Madryt. Niestety lokalny ambasador zdecydował się pójść z działalnością w inną stronę, większość drużyn poszła właśnie za nim, co raczej nie dziwi, bo Łukasz Majewski był i jest świetny w organizowaniu rozgrywek. Informacja o tym, że w tym roku mogę w Playarenie nie pograć była dla mnie nie do zaakceptowania. Napisałem do Kuby Grzelaka (w tamtym czasie Ambasador) - Playarena musi być w Koninie, kocham te rozgrywki i pomogę jak tylko, potrafię, żeby je utrzymać no i tak stałem się Ambasadorem.

W tym momencie myślę, nadarza mi się znakomita okazja, żeby powiedzieć, więcej o tym, jaką miętę czuje do tego projektu i ludzi, którzy go tworzą. Z pewnością nie spodziewałem się, że dołączenie do teamu Playarena da mi tyle świetnych wspomnień, okazji do poznawania ludzi, podróży po sportowych obiektach w Polsce i nie tylko, a przede wszystkim do rozwoju własnej osoby i poprawy jakości życia. Zacznę od ludzi, bo to ludzie jak czasami mawia Szefu (Wojtek Dudek) w tym projekcie, są najważniejsi. Zanim dołączyłem do Playareny nigdy nie, myślałem, że tak szybko można znaleźć przyjaciół… i to jakich. Dla przykładu kilka osób wymienię tu z imienia, nazwiska i sytuacji z nimi związanych. Przemkowi Kaczmarkowi dwanaście dni na Krecie zajęło, żeby skradł moje serce i mam wrażenie jakbyśmy, znali się od zawsze. Przemek chyba też nie potrzebuje dużo czasu, żeby zaufać i poznać się na ludziach, bo po dwunastodniowym wyjeździe, który był naszą pierwszą okazją do spotkania, gdy miałem sprawy służbowe do załatwienia w Łodzi, powiedział “dawaj, śpij u nas”, a nad ranem dodał:  “idę do pracy, zjedz na spokojnie, ogarnij się, zamknij drzwi i później podrzuć mi klucze”.

Dziś już wiem, że prawdopodobnie każdy z Ambasadorów zachowałby się w podobny sposób. Przemo zajmuję się głównie zarządzaniem kapitałem ludzkim w playarenie i chyba to idealna rola dla niego, bo wyjątkowo dobrze nawiązuje kontakty i sprawia, że wszyscy wokół dobrze się czują. Patrycja - Patrycja (Patrycja Delkowska) nasza mama, zwykła mawiać “drzwi mojego domu są zawsze dla każdego otwarte”. Pamiętam jak drugiego dnia naszej znajomości budzę się na Krecie z okropnym kacem, trochę mam też moralniaka, bo to obcy ludzie ciekawe jak zareagują a Patka wita mnie z uśmiechem i zaprasza na pyszne śniadanko. Marcin- Marcin (Marcin Tomala) największy geniusz, jakiego znam, pewnie jakby chciał z zapalniczki, starego pilota i gumki recepturki zbudowałby statek mogący odbyć lot na Marsa, ale woli Playarene i nie ma co się dziwić. Marcin pomógł zlokalizować zgubiony telefon za pomocą gmaila. Może to coś prostego, ale dla mnie był to totalny kosmos. Ostatnio na ustach wszystkich była historia o tym, jak wyciągnął kluczyki z zatrzaśniętego samochodu, co ciekawe jako zestaw atrybutów potrzebnych do tego zadania podał nienapompowaną piłka, pompkę, koc i pół litra. Dawid Szeluga podczas Mundialu w Budapeszcie, gdy szliśmy na rejs po Dunaju (w trakcie rejsu miałem się oświadczyć i to zrobiłem) opuścił resztę grupy, aby dołączyć do mnie i mojej ówczesnej dziewczyny, a obecnie narzeczonej, bym przed tym ważnym życiowym wydarzeniem czuł wsparcie. Wydaje się, że to mała rzecz, ale to zachowanie jest świetnym przykładem tego, jaka atmosfera i życzliwość panuje w składzie Ambasadorów. Na koniec jeszcze słówko o szefie. Wojtek Dudek w moim mniemaniu to mistrz przemawiania, a ja uwielbiam słuchać osób, które zręcznie posługują się językiem polskim, są opanowane, a w tym, co mówią często można znaleźć cenne wskazówki i słowa pokrzepienia. Sytuacja z ostatniego Pucharu Polski, kiedy to byłem spikerem (jak się okazało Patryk Płomiński jest nie do zastąpienia), zadanie to nie szło mi najlepiej. Myliłem nazwy własne, przejęzyczyłem się, myliłem fakty, mimomimo że raczej nie jestem osobą wstydliwą to zadanie na tamten czas chyba trochę mnie przerosło. W pewnym momencie podszedł Wojtek i z uśmiechem na ustach mówi:

-“co jest? coś nie idzie?”, odpowiadam:

- “no średnio, chyba trochę krępuje fakt, że wszyscy mnie słyszą, nie ma za bardzo miejsca na błąd i to dość ważne zadanie”, na co Wojtek:

-” przestań, wrzuć na luz to kompletnie nie ważne” wskazał na wózek z moim sześciomiesięcznym synkiem i dodał:

- to jest ważne.

Niby powiedział coś oczywistego, ale też coś, o czym chyba pod wpływem emocji zapomniałem, myślę, że teraz zawsze, kiedy poczuje zbyt mocną treme będę przypominał sobie te słowa i wracał do odpowiedniego poziomu kortyzolu w organizmie.

Dzięki Playarenie napisałem kilka artykułów (może dzięki temu w miarę pamiętam jeszcze jak pisać po polsku, bo na co dzień nie ma do tego zbyt wielu sposobności), przeprowadziłem kilka wywiadów video, byłem spikerem na dużym sportowym wydarzeniu, kilka sportowych obiektów w Polsce zwiedziłem od strony niedostępnej dla zwykłego kibica, byłem świadkiem niezliczonych niesamowitych sportowych emocji, i mam przyjaciół praktycznie w każdym regionie Polski.

…byłem na dwóch Mundialach

Uwielbiam nie tylko grać w socca, ale i oglądać jak robią to lepsi ode mnie, Jako członek ekipy organizacyjnej mam do tego sporo okazji głównie na Mistrzostwach Polski, ale kiedy podczas zjazdu Ambasadorów wspomniano o wyjeździe do Rethymno w 2019 roku wiedziałem… Muszę tam być, no i pojechałem.

Rethymno 2019

      Pierwsze Mistrzostwa Świata, jakie zobaczę na żywo, za bardzo nie wiem czego się spodziewać, ale organizacja przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Piękny stadion, strefa dla fanów, wielkie show na otwarciu, Djibril Cissé za konsoletą. Poza tym piękne słoneczne miasto, cieplutka i czyściutka woda w morzu, pita za 1,50 euro !!! To było niesamowite przeżycie zarówno od strony sportowej, jak i samego wyjazdu, w tym czasie stałem się częścią grupy kibicowskiej i postanowiłem, że każde kolejne wakacje to będzie podróż za reprezentacją. Osobiście wyjazd mianowałem najlepszymi wakacjami życia i uważam, że Rethymno 2019, powinno być wyznacznikiem tego jak powinny wyglądać każde kolejne Mistrzostwa Świata w Socca.

Budapeszt 2022

         Nie będę owijał w bawełnę i stwierdzę, że spodziewałem się czegoś więcej, pewnie nie tylko ja. Miasto co prawda piękne, wspomnienia przywożę na całe życie, bo w końcu to na tym czempionacie poprosił ukochaną o rękę, Polacy mają brąz, a ja po ostatnim gwizdku ostatniego meczu turnieju tańczę z dziewczynami na płycie boiska, a nie stoję nieruchomy ze łzami w oczach jak trzy lata wcześniej, langosz smaczny, Canarinhos mistrzami, ale…

Od pewnego momentu było strasznie zimno, co sprawiło, że prawie każdy z nas wrócił przeziębiony. Pogoda pewnie też była jednym z czynników małej frekwencji na meczach. Poziom niektórych drużyn z całym szacunkiem, ale był straszny jak ochroniarze na stadionie.

Nie chce być hejterem, ale myślę, że to dobre miejsce by ktoś, kto obserwuje z boku to wydarzenie i jest ono dla niego ważne, napisał kilka być może wartościowych wskazówek.

W tym miejscu troszeczkę odbiegnę od tematu “ jak to się stało”, więc jeśli nie bardzo interesują Cię moje wnioski przewiń tekst do “Jak to się stało, że zaręczyłem się w Budapeszcie”.

Tak jak wcześniej wspomniałem Rethymno to powinien być punkt odniesienia. Wiadomo trzeba się rozwijać i iść do przodu, ale jeśli każde MŚ będą miały poziom tych z dwa tysiące dziewiętnastego roku to będzie bardzo dobrze. Zdaję sobie sprawę, że Budapeszt 2022 to był plan awaryjny i domyślam się, że mnóstwo ludzi włożyło kawał serca i ciężkiej pracy, żeby w ogóle doszło to do skutku, nie mniej jednak moim zdaniem:

  1. Mistrzostwa zawsze kiedy możemy spodziewać się dobrej pogody.

Świetnie, kiedy jest to zrobione w ciepłych zakątkach świata, ale jeśli nie to warto celować bardziej w miesiące letnie niż jesienne.

  • Raczej rezygnacja z nadgorliwych ochroniarzy.

Na początku myślę, warto zaufać ludziom, zobaczyć czy potrafią się zachować, a jeśli okaże się, że nie to wtedy postawić paru wrednych buraków na wejściu do stadion, którzy czepiają się najmniejszej pierdoły. O ile pamięć mnie nie myli na Krecie nie było żadnych ochroniarzy, a jeśli byli to świetnie wykonali swoją pracę, bo było bezpiecznie, a żadnego ochroniarza przynajmniej ja nie pamiętam.

  • Zapraszanie szkół na mecze.

Ten pomysł był już realizowany na Krecie i świetnie się sprawdził, korzyść z tego podwójna, nie tylko zwiększa to otoczkę widowiska, ale i być może wleje miłość do socca w młodociane serduszka i dyscyplina będzie się rozrastać.

  • Mistrzostwa co 2 lata,albo nawet i 4.

Mistrzostwa co dwa lata, a nie rok, co prawda teraz czekaliśmy, aż trzy lata, ale już dziś mówimy o tym, że w czerwcu jedziemy do Essen. W moim odczuciu tak mały odstęp czasowy troszkę zmniejsza prestiż tytułu, który zdobyć można już za rok. W  tym miejscu mam też wskazówkę nr  5. Mistrzostwa naprzemiennie z Mistrzostwami kontynentalnymi . Takie rozwiązanie pozwoli lepiej ocenić potencjał drużyn i dzięki temu może będziemy oglądać bardziej wyrównany poziom. Mistrzostwa danego kontynentu mogły być poniekąd eliminacjami do Mundialu.

Jak to się stało, że zaręczyłem się w Budapeszcie

W tym momencie osoba czytająca tekst mogłaby pomyśleć “chciałem o socca czytać, a co mnie jego zaręczyny obchodzą”, ale szkopuł tkwi w tym, że Playarena wpływa na człowieka tak mocno, że i w zaręczynach ma udział. Wiktorii zaproponowałem wyjazd na pierwsze Mistrzostwa w 2020 roku, opowiedziałem jej trochę o atmosferze, ludziach, wspomnieniach i mimo niewielkiego zainteresowania piłką nożną zechciała ze mną jechać. Wkręciła się niemiłosiernie już na turniejach eliminacyjnych do tego stopnia, że kiedy ja nie mogłem jechać w następnym tygodniu na Fortuna Puchar Polski ona pojechała sama pociągiem przez pół polski. Żeby to bardziej zobrazować:

Dziewczyna do tej pory nieszczególnie interesująca się piłką nożną wsiada w pociąg i jedzie przez pół Polski wziąć udział w organizacji turnieju piłki nożnej, gdzie na tamten czas mecze rozgrywali zawodnicy dla Wiki anonimowi (dzisiaj sytuacja mocno się zmieniła i składy niektórych drużyn pewnie mogłaby wymienić szybciej ode mnie). Taką właśnie siłę przyciągania ma Playarena. Wika czasami odnośnie do Playareny rzuciła do mnie jakieś miłe dla ucha zdanie jak na przykład:

- “kocham Playarene i obiecaj, że będziemy tam jeździć tak długo jak będzie istnieć”,

wartość szczególną miały słowa “a może byś tak oświadczył mi się na którymś z turniejów?”.

Połknąłem haczyk i się oświadczyłem w Budapeszcie, no bo jaki turniej mógłby być lepszy do tego czynu niż Mistrzostwa Świata.

Ostatnio narzeczona zapytała (mam nadzieję czysto teoretycznie), “jakbyśmy się kiedyś rozstali to byś jeździł na turnieje jak ja tam będę”, odparłem, iż się nie rozstaniemy właśnie nigdy przez Playarenę.

Z tej krótkiej anegdotki płynie cenny morał - nic tak nie zbliża ludzi, jak wspólna pasja. Dodatkowo pasja tak wyszukana czyni człowieka także bardziej wartościowym i ciekawym.

P.S. Ostatnio podczas meczu Polska-Holandia w piłce jedenastoosobowej Wika stwierdziła, że nienawidzi tej odmiany dyscypliny i socca to jest coś co chce się oglądać, potwierdza, więc mój dobry wybór. :)

Podsumowując

         Jest mi niezmiernie miło, jeśli w tym momencie nadal czytasz, a być może jest to najważniejsza i najbardziej wartościowa część tej pisemnej wypowiedzi.

Mam nadzieję, że u większości obecnych Ambasadorów, zawodników czy innych osób jakkolwiek związanych z playareną przywołał jakieś dobre wspomnienie, być może uświadomił jak ważną rolę dla nas odgrywa w życiu ten projekt. Dla niektórych może to być impuls do wyjazdu na turniej krajowy, mistrzostwa świata, czy jakiś inny event przez nas organizowany, lub po prostu dołączenia do naszego projektu.

Playarena to miejsce, gdzie spełnia się marzenia i niesamowicie rozwija. Za przykład wezmę tutaj redaktora Dawida Maraska, gość ma 18 lat, a prowadzi jedną z najlepiej zarządzanych drużyn socca w kraju, jest koordynatorem rozgrywek w Sosnowcu, redaktorem najlepszego portalu o piłce nożnej sześcioosobowej na świecie, komentował nie tak dawno mecze Mistrzostw Świata, większość ludzi tyle nie zrobiłaby przez sto pięćdziesiąt swoich żywotów, a on jest z nami dopiero od roku. Pół żartem, pół serio - strach, aż pomyśleć gdzie zajść może Dawid, z pomocą Marcina Marcina może za parę lat zorganizują mecz socca w kosmosie. Warto też wspomnieć jak wiele możliwości ma ten projekt. Socca jest dyscypliną niesamowicie widowiskową i tak naprawdę dopiero raczkującą w mainstreamie. Dziś możemy myśleć o założeniu pierwszego profesjonalnego klubu, kanału YT poświęconego tylko tej dyscyplinie i wielu innych drogach… nawet kariery zawodowej.  Osobiście marzę o tym, by kiedyś obejrzeć mecz socca, a najlepiej całe Mistrzostwa Polski lub Świata w ogólnodostępnej stacji telewizyjnej. Jestem przekonany, że tych emocji i tego widowiska wielu pragnie, ale jeszcze tego nie wie. Tak samo myślę, że dla wielu osób projekt playarena może okazać się świetnym dodatkiem do życia, a może i nawet jego główną ścieżką, dlatego, jeśli zastanawiasz się nad dołączeniem do nas jako zawodnik, ambasador czy w jakiejkolwiek formie to nie czekaj i dawaj do ekipy jak najszybciej, na pewno będzie to trafiona decyzja…

Placeholder