Drugie po raz drugi - Rehtymno 2019
Drugie po raz drugi - Rehtymno 2019
Kiedy w 2018 roku zadebiutowaliśmy w Mistrzostwach Świata ISF, to i w naszych głowach pojawiła się chęć zmian. Poziom piłkarski, to zawsze priorytet każdej imprezy, ale po zmaganiach w Lizbonie byliśmy już tego pewni. Tylko jeśli nie masz, w szerokim pojęciu wpływu na coś co jest dla ciebie tak ważne, to albo robisz coś trochę „obok”, coś co będzie równoległe do projektu, który jest czymś więcej niż zwykłą „pracą” lub idziesz z nurtem nie kreując nic nowego.
„My Ukryty w Mieście Krzyk”
Po udanych Mistrzostwach Świata dla RP6 w Lizbonie i dla nas, gdzie zaiskrzyła pierwsza duża iskra, która miała rozpalić coś co płonie do dzisiaj.
Reprezentacja Polski stanęła do kolejnych Mistrzostw już w roli faworytów. Srebrny medal rozpalił we wszystkich fanach socca w Polsce jeszcze większe apetyty na kolejne sukcesy.
Przekuły się one w kolejny nasz wyjazd i możliwość komentowania spotkań dla szerokiej publiczności.
Chcąc więcej, chcąc kreować coś nowego, a nie iść z nurtem powstał projekt o nazwie, która dziś wywołuje lekki (i ironiczny) uśmiech na naszych twarzach.
KaczmaRek & Szeluga – SOCCA.
Wyjazd do Rethymno, na greckiej Krecie dał początek naszemu projektowi.
Coś co siedziało zapewne w kilku głowach my ruszyliśmy do życia, absolutnie amatorsko, z nagraniami z ręki, oglądanymi przez 5 osób w „peaku”, co wtedy nas jeszcze nakręcało.
Parafrazując słowa Pezeta Kto spisze nam protokół, a kto krzyknie SOCCA, to rewolucja roku?
Wciągnięci w tę pasję trwamy do dziś, a Mistrzostwa Świata 2019, to był ten moment, który zmienił spojrzenie na dyscyplinę na całym świecie.
Dziś SOCCA.pl, to projekt, który czyni nas rozpoznawalnym w wielu krajach. Od Pakistanu przez Niemcy, Włochy, Belgię, Wielką Brytanię czy Chile.
Kawał historii, który zmienił nasze życie…
Czy po powstaniu SOCCA.pl pojawił się jakiś „boom” czy inni poszli naszymi śladami?
ABSOLUTNIE NIE!
Tylko to nie o to chodzi
Kroczyć drogą serca i dla ludzi się poświęcać*
Teraz o sporcie
Nie sposób było wspomnieć o Mistrzostwach Świata 2019, które dla nas były „tym przełomowym momentem”, ale to przecież wszystko po to, by móc przeżyć po raz kolejny emocje i przerzucić tę pasję na innych.
Pisząc o Mundialu w Lizbonie pisałem o zmianach, które zaszły, o tym, że stadion usytuowany był w niesamowitym miejscu, że to ta zmiana, która jeszcze bardziej pokazuje, że socca na całym świecie idzie we właściwym kierunku.
Sportowo był to pierwszy taki moment, że poczuliśmy trochę ducha „dużej” piłki i tego, że co raz więcej znanych twarzy zaczyna angażować się w tworzenie tej dyscypliny.
W kadrze Grecji zagościł Mistrz Europy z 2004 Kostats Katsouranis, w Łotwie Maris Verpakovskis, który w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2006 strzelił bramkę Polsce, a reprezentacja Mołdawii miała Victora Golovatenko, który również miał okazję mierzyć się przeciwko Polakom i zatrzymywał przez cały mecz Roberta Lewandowskiego, a występy w „dużej” reprezentacji zakończył w 2017, więc nie tak długo był na emeryturze.
Czy ówczesny zaciąg był efektywny?
Verpakovskis odpadł w grupie, Golovatenko musiał uznać wyższość Bartka Dębickiego w meczu półfinałowym, a Katsouranis i jego ego przegrało w jego własnej drużynie, gdzie stracił w trakcie turnieju opaskę kapitana i choć zdobył z zespołem brązowy medal, to więcej w kadrze już nie zagrał.
Polacy szli przez cały turniej rozpędzeni do granic możliwości i choć remis 1:1 z Walią, który był wypadkiem przy pracy nie pozostawiał złudzeń, że znów idziemy po medal.
Gładko rozprawiliśmy się z Maroko (3:1), Litwą (6:0) i Belgią (6:1), potem przyszedł mecz z Bułgarią w 1/8, który „Biało- Czerwoni” wygrali 3:0, choć wcale nie był to tak łatwy pojedynek jak mogłoby się wydawać. Bułgarzy grali bardzo solidnie, a przede wszystkim nie odstawiali nogi, co powodowało, że trzeba było skupić się jeszcze bardziej na przebiciu się przez defensywę rywali.
Po Bułgarach przyszła pora na Meksyk, który dość sensacyjnie odprawił Brazylię, ale nasi zawodnicy zrobili festiwal bramek razem ze swoimi rywalami i choć nie bez problemów, ale z dużym spokojem przeszliśmy dalej wygrywając 7:3. W tym meczu widać było idealnie jak opanowane stałe fragmenty gry miał Klaudiusz Hirsch ze swoim zespołem.
Półfinał, to wspomniana już Mołdawia i 4:1 po trzech golach Bartka Dębickiego.
No i finał! Drugi finał w drugim turnieju i niestety druga też porażka. Przegrywamy z Rosją, ale walka była do samego końca. Przegrywamy jedną bramką, ale i tak z podniesionymi głowami mogliśmy wracać do kraju.
Poza wspomnianymi Mistrzami Świata, warto wspomnieć jeszcze raz o Mołdawii, która pokazał bardzo dobry styl i zapadła nam w pamięć po tym turnieju, ale coś co wtedy wydawało się otwartą księgą, okazało się sufitem nie do przebicia i od tego momentu Mołdawia, to wciąż bardzo dobry zespół, ale nie sprawiający jeszcze wrażenia takiego, który w najbliższych latach miałby wzbić się ponad to.
Największą niespodzianką było odpadnięcie Mistrzów z 2018 Niemców już w fazie grupowej. Widok zdruzgotanego prezesa federacji niemieckiej wciąż gdzieś krąży przed oczami. To musiało być fatalne przeżycie, którego sami nie jesteśmy w stanie dopuścić do siebie.
Znów blisko była Francja, z którą będziemy mierzyli się już 2.12, ale odpali z Mołdawią.
Anglicy jak zawsze swoje… Niby potrafią grać, ale wciąż brakuje im spektakularnych sukcesów.
Po turnieju runęła na nas informacja o tym, że w 2020 roku kolejne Mistrzostwa mają odbyć się w Cozumel w Meksyku i gdy już szykowaliśmy plecaki i bilety, to cały świat stanął…
Dawid Szeluga