Mistrzostwa Świata - Podsumowanie

Socca Reprezentacja Polski Mistrzostwa Świata

Mistrzostwa Świata - Podsumowanie

4 godzin temu

Oman Mistrzem Świata…
Z perspektywy sukcesów sportowych, to wybór najmniej oczywisty.
Tym bardziej, że mogłoby wydawać się, że gospodarze turnieju zostali przepchnięci przez sędziów. Wyjaśniając z perspektywy trybun można zamknąć temat i powiedzieć „NIE”.
Nie mniej wszystko to co wydarzyło się w Maskacie osiągnęło poziom niespodzianki absolutnej.


Grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze
Te słowa zawsze wypowiadane były na przełomie wieku, kiedy to reprezentacja Hiszpanii w piłce jedenastoosobowej brała udział czy to Mistrzostwach Świata czy Europy. Dziś nie do pomyślenia, po sukcesach La Furia Roja, kiedy w składzie byli Villa, Busquets, Iniesta, Xavi, Ramos czy Casillias, a obecnie Yamal, Rodri, Williams czy Olmo.
Miejmy nadzieję, że te słowa nigdy na stałe nie przylgną do RP6.
Po porażce w Essen oczekiwaliśmy już tylko lepszego rezultatu. Z tym może i nie jest diametralnie lepiej, ale jakość gry wskoczyła na kompletnie inny poziom, którego do tej pory jeszcze nie widzieliśmy.
Kadra Klaudiusza Hirscha rewelacyjnie weszła w turniej. Mecz z Francją, który w zasadzie od trzeciej minuty był już pod kontrolą zawodników z orłem na piersi.
3:1, to najmniej wymiar kary dla „Les Blues”, ale to nie wynik cieszył najbardziej.
Dopieszczone podania, mądra gra i przesuwanie pomiędzy pozycjami, pełne panowanie nad spotkaniem. Poza mocnym wejściem w mecz Francuzów o ich grze można napisać tyle, że przyglądali się temu arcydziełu, które zagrali Polacy.
W meczu z Haiti więcej mówiło się o trudnościach związanych z dotarciem do Omanu, aniżeli o samej grze. Dwa walkowery na początek i wydawać by się mogło, że Haitańczyków już nie zobaczymy na turniej, ale dotarli!
W pełnym biegu, w bluzach, nie chcąc odkładać meczu w jeszcze późniejszą porę.
Dla „Biało Czerwonych” był to najsłabszy mecz na turnieju, pomimo zwycięstwa 4:1 widać było wytrącenie z rytmu przygotowawczego do spotkania, a temperatura panująca w Maskacie jeszcze tylko potęgowała odkładanie spotkania o kolejne minuty.
Z Turkami poszło gładko i w zasadzie tyle. Gładkie 7:0, konsekwentna gra naszej kadry i w bezradność Turków.
Z Pakistanem miało być jeszcze łatwiej, ale absolutnie nie było. Pakistańczycy postawili się naszym reprezentantom, ale i tak ostatecznie przegrali.
Faza grupowa była jak „bułka z masłem”, ale potem miało być już tylko ciężej…
No i nie było.
Ciężej mieli Egipcjanie, bo po skromnej porażce 1:2 z Brazylijczykami chodziły głosy, że to może być zespół, który stworzy realne zagrożenie. Nie stworzył. 6:0 i jesteśmy w ćwierćfinale, gdzie zakładaliśmy, że spotkamy się z Niemcami, ale niespodziewanie ulegli oni Rumunom po rzutach karnych i odpali z turnieju.
W głowach wszystkich fanów socca (tych starych i nowych) już pojawiła się myśl o półfinale i ewentualnym finale, bo przecież nie uleglibyśmy Omanowi…


Jakby to było…
No i niestety nie zagraliśmy ani w finale, ani nawet w półfinale.
Przegrywamy z Rumunią po rzutach karnych.

Jakby wyglądał mecz, gdyby nie czerwona kartka w drugiej minucie meczu?
Wiedzą to chyba wszyscy ci, którzy ten mecz obserwowali.
Nie ma co zakrzywiać rzeczywistości. Rozjechalibyśmy Rumunów podobnie jak Egipt czy Turcję.
Ale nie rozjechaliśmy…
Czerwona kartka i osłabienie spowodowały, że to co osiągnął ten zespół przez cały mecz, to jest jakiś kosmos.
Mówi się o trzech bramkach Norberta Jaszczaka, ale prawda jest taka, że cała kadra ten mecz zremisowała w regulaminowym czasie gry.
Kucharski w roli lotnego bramkarza był wybitny, Elsner bezbłędny w rozegraniu, Mierzejewski pokazał swoją inteligencję, a Dębicki doświadczenie. Nie wymiękali również ani Linca, a tym bardziej strzelec trzech bramek Jaszczak.
Tym bardziej boli ta porażka po karnych, ale i tak DZIĘKUJEMY! Doprowadziliście nas do euforii i łez radości. Pokazaliście siłę.

Co jednak z czerwoną kartką?
Idąc z nurtem mediów czy też komentarzy powinienem napisać teraz wszystko to co złe, wylać mnóstwo niepotrzebnej negatywnej energii, by pokazać siłę słów i podsycić jeszcze tylko te wszystkie słowa, które już padły.
Tylko co to przyniesie? Czy da to nam awans do półfinału? Czy zmieni to życie moje i osób to czytających?
Kara mentalna już została wymierzona w Bartka i kolejne publiczne „wieszanie psów” absolutnie nic nie zmieni, a może jeszcze tylko zaszkodzić.

Najdziwniejszy Mundial w historii
Takiego zwycięzcy Mistrzostw Świata nie obstawiłby nikt przed turniejem.
Oman był zagadką, pewne było, że „ściany” będą stały po jego stronie, ale to co się wydarzyło to była absolutna sensacja!
Po ich zwycięstwie w mojej głowie urodziło się pytanie „Czy Oman zdobył kiedykolwiek jakikolwiek medal w czymkolwiek?”
Przeszukując Wikipedię wpadło mi nazwisko Mohamed Amer Al-Rashed Al-Malky, spirtner specjalizujący się w biegu na 400m. Zdobywał medale Igrzysk Azjatyckich i Mistrzostw Azji. Na Igrzyskach Olimpijskich bez medalu, w piłce nożnej w Pucharze Azji nie byli nigdy w czwórce (5 występów), podobnie w futsalu. Lepiej poszło im w piłce plażowej, gdzie w 2009 roku zdobyli brązowy medal.
W skali Mistrzostw Świata czy Igrzysk Olimpijskich jest to pierwszy medal dla Omanu.
Historia napisała się na naszych oczach.
Oman faworytem nie był, to już wspomniałem. Jak można podsumować inne reprezentacje?
Kazachstan przepychał się po rzutach karnych przez całą fazę pucharową i zasłużenie w finale przegrał, Niemcy odpali z Rumunią w 1/8, Meksyk przegrał z Chorwatami, którzy zdobyli brązowy medal, tym samym w ćwierćfinale oglądaliśmy rewanż za poprzednie Mistrzostwa Świata. Brazylijczycy przegrali ze srebrnymi Kazachami w 1/4.
Jeśli ktoś w drabince pucharowej szuka Anglików, to niech sobie odpuści. Byli beznadziejni, a nawet można zaryzykować, że to był najgorszy zespół tych Mistrzostw.
Ze statystycznego punktu widzenia był. Jedna bramka strzelona i aż czternaście straconych. Więcej straciły tylko Kolumbia, Tunezja i Kanada (po 15), ale one chociaż strzeliły więcej niż jednego gola. Bez Deana McDonalda ten zespół nie istnieje.


Socca rządzi się własnymi prawami
Zwycięstwo Omanu pokazuje, że socca buduje coś więcej niż mogłoby się wydawać.
Większa otwartość, daje większe szanse na wybicie się takim właśnie reprezentacją.
Nie jest to oczywiście coś co byśmy chcieli oglądać przez kolejne lata, bo już zaczynamy tęsknić za medalami. Zwłaszcza kiedy widzimy tak silny zespół.
Wierzymy, że ta zła karta się w końcu odwróci i już za rok w Cancun, w tequili i burittos płynącym będziemy cieszyli się z czwartego medalu Mistrzostw Świata.


Powiedzmy to na głos…
Sędziowanie na turnieju, to nie była najwyższa półka.
Wiele osób miało zastrzeżenia do pracy sędziów na tym turnieju. Jedni byli głośniej (oj panie Szeluga…), a niektórzy swoje pretensje okazywali w mniej okazały sposób. Nie mniej, z perspektywy całego turnieju za pracę sędziów można by wystawić ocenię wyższą niż szkolna „pała”.
Były mecze lepsze i gorsze, ale w ogólnym rozrachunku najważniejszy mecz turnieju sędziowany był w zasadzie bez błędów. Całe szczęście… Wtedy tych głosów „internetowych szczekaczy” o przekręconym mundialu byłoby więcej.

Z tych dobrych rzeczy, których doświadczyliśmy w trakcie turnieju, to przede wszystkim rozgłos, który w naszym kraju wywołała telewizyjna transmisja na antenie TVP Sport. Siedząc w omańskim słońcu i czytając kolejne newsy o tym jak radzi sobie nasz zespół serce radowało się i jeszcze bardziej podsycało atmosferę turnieju. Te wszystkie komentarze, które pojawiały się czy to na naszym facebooku czy to w innych mediach spowodowały, że socca dotarła to wielkiego grona ludzi, a to przecież o to w tym chodzi.
Cieszmy się tym co dobre, cieszmy się naszym zespołem i jego walką. Tym, że o socca było głośno tym, że to dyscyplina dosłownie dla WSZYSTKICH!

 




Foto: PFS6/ Kazik Koper

Placeholder