Jak to jest z tymi pieniędzmi w sporcie?

Socca

Jak to jest z tymi pieniędzmi w sporcie?

18 sierpnia 2022, 20:39

Podobno pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to… sami wiecie co. Temat wartości pieniądza, inflacji i innych politycznych afer związanych z rozbijaniem gospodarki to ostatnio coś co mocno grzeje całe społeczeństwo. Kontrolowane „braki” i inne cuda na kiju powodują, że społeczeństwo szaleje, a choć wszyscy się z tego śmieją i zaprzeczają, to i tak w dużej mierze nic z tego nie wynika. Jest źle. Najgorzej za naszego życia, a sport to jedno z ostatnich „światełek w tunelu”, które ratuje naszą szarą rzeczywistość.
Ale nie do końca, tu też pojawia się temat pieniędzy.


Jednak od początku…
Pieniądze w sporcie są nieodzowne. Często stanowią o sile zespołu, federacji czy pojedynczego zawodnika. Jeśli je masz, to masz większą szansę na sukces. Ich brak może powodować jednak o degradacji, rozpadzie lub zakończeniu kariery.
Nasuwają się przypadki takich drużyn jak Palermo czy Parma, które zostały zdegradowane do najniższych lig „centralnych” we Włoszech, a które po kolei musiały odbijać się od dna, by znów móc walczyć o najwyższą klasę rozgrywkową (Palermo obecnie znajduje się w Serie B, a Parma zdążyła spaść z Serie A do Serie B). Możemy również próbować wymienić niezliczoną ilość lekkoatletów, skoczków narciarskich, tenisistów czy kierowców w różnych odmianach motosportu. Brak pieniędzy prowadzi do degradacji wizerunkowej, a na salony wracają tylko nieliczni. Można jednak wytknąć, że ktoś był niewystarczająco dobry, nie miał na tyle samozaparcia, by wrócić na szczyt.
I tak i nie.
Mając 16/17 lat miałem okazję ocierać się o IV ligę notując kilka występów, mając możliwość gry na zapleczu ekstraklasowego klubu (wtedy istniało coś takiego jak Młoda Ekstraklasa). Podczas rozgrzewki przedmeczowej pierwszy bramkarz rzucił do mnie „Po co ci szkoła? Skup się na piłce, z tego będą prawdziwe pieniądze”. Czy miał rację?
I tak i nie.
Liczba takich zawodników jak ja, w tamtym momencie była niezliczona, a dziś jest jeszcze ciężej. Co mogło zdecydować, że nie zaszedłem daleko? Pomijam kwestię fatalnej kontuzji, ale głównym czynnikiem były pieniądze. Chcąc mieć buty, strój treningowy, rękawice i strój meczowy (tak, tak… bramkarz junior musiał sam sobie kupić strój meczowy) nie byłem w stanie ciągnąć tylko od rodziców.

Pieniądze, to nieodzowny element sportu, który mówi o twoim być albo nie być. To jest oczywiście złe, bo po prostu sport zabija. To jednak bardzo idealistyczne podejście, bo rzeczywistość jest kompletnie inna. Musimy się z tym pogodzić.

Jednak nie o swoich niepowodzeniach chcę opowiadać, a nawiązanie wyszło chyba bardziej z natury przy poruszeniu kwestii rozbijania się sportu o pieniądze, a w zasadzie ich brak.

Ostatnio zaobserwowałem pod fejsbukowymi postami całą masę „gorzkich żali”. Jeden, wyjątkowo toksyczny pozwoliłem sobie skomentować, ale używanie argumentów w dyskusjach powoduje, że malkontent albo ignoruje albo dąży do upokorzenia jednostki. W moim przypadku (a szkoda) skończyło się na zignorowaniu. Nie mam za złe, bo może zaoszczędziłem sobie życia na jałową dyskusję.
Czego dotyczyły te „żale”?
Polskie drużyny w ISF Champions League. Temat wałkowany w zasadzie latami. Tym samym chcąc, w sposób merytoryczny lub choć trochę do niego zbliżony, wytłumaczyć jeszcze raz „porządek świata”.
Wszystko oczywiście rozbija się o pieniądze.
Drużyny chcące wziąć udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów w socca muszą wyłożyć pieniądze związane z wyjazdem na turniej, a organizacja (w tym przypadku Playarena) przecież „nic nie daje”.
Z perspektywy internetowego „znawcy” może to faktycznie wyglądać, że organizacja absolutnie nic nie daje. Tylko, że „klawiatur pan” niekoniecznie z perspektywy monitora i wiedzy, której w żaden sposób nie poszerza, nie widać tego co za kulisami.
No, ale nawet ta bardziej świadoma grupa może być lekko skołowana w tym co dzieje się wokół najlepszych drużyn ostatnich lat, a w zasadzie, to chciałbym porównać, to z sytuacją w różnych dyscyplinach.
Sięgnąłem więc do źródła. Czyli na stronę Ministerstwa Sportu i Turystyki, a w zasadzie na rządową stronę gov.pl, gdzie udostępnione są wszystkim obywatelom sprawozdania finansowe oficjalnych związków sportowych w kraju. Za lata bieżące (ostatnie za rok 2021) i poprzednie. Pogrzebałem również w internecie szukając zbiórek, artykułów, wpisów czy po prostu posiłkując się danymi znajdującymi się w internecie.

Koszt występu w Lidze Mistrzów organizowanej przez Międzynarodową Federację Socca to dla drużyny koszt od 10 do 20 tysięcy złotych.
Koszt przepustki na Ligę Mistrzów ponoszony przez organizację (dla każdej równo), to 10 tysięcy złotych. JEDNEJ przepustki.
Płacenie za udział przez federację, związek czy po prostu organizację, to żadna nowość. ISF nie wymyślił sobie tego cztery lata temu. To praktyka stosowana przez wszystkie profesjonalne i amatorskie organizacje. „Myto”, które wrzuca się do organizatora takich turniejów pokrywa w dużej części koszty organizacyjne turnieju. Znane? Mamy to na szczeblu lokalnym czy ogólnopolskim w każdej lidze, w której bierzemy udział.
No dobra, ale to wciąż mało, przecież mówimy o dyscyplinie kompletnie amatorskiej, która jest wciąż w fazie rozwoju, a zawodnicy są przecież kolegami z podwórka, którzy przecież wygrali Mistrzostwo Polski czy Puchar Polski.
Skoki Narciarskie, jedna z „flagowych” dyscyplin w kraju w ostatnich dwudziestu latach. W teorii sport w pełni profesjonalny, mający za dyrektora jednego z najlepszych sportowców w historii Polski, Adama Małysza. Osobę, która swoim nazwiskiem przyciąga na myśl marki takie jak Red Bull, Lotos, Carrera, Elan, a ostatnio nawet Morliny. Kasy powinno być jak lodu w zasadzie.
Cofamy się więc 22 lata wstecz, kiedy byliśmy świadkami „Małyszomanii”, część z Was może tego nie pamiętać, ale co się wtedy działo?! Małysz był wszędzie. Na czapkach i koszulkach na bazarach, w reklamach herbaty i zupek instant Winiary, a bułka z bananem stała się hitem szkolnych śniadań.
Ależ wydawało się wtedy, że to luksus… Nie myślał tak jednak ówczesny PZN. Choć sława Wielkiego Mistrza osiągnęła niewyobrażalny poziom, to związek nie stał się z sezonu na sezonu „krainą mlekiem i miodem płynącą”. Dopiero Lotos, który zainwestował bardzo duże pieniądze w szkolenie młodych skoczków spowodował, że bum na skoki dotrwał do dziś i dzięki temu wielu z nas mogło cieszyć się sukcesami Kamila Stocha, Piotra Żyły czy Dawida Kubackiego. Czy to jednak spowodowało, że nagle wszystkiego było pod dostatkiem? W żadnym wypadku. Każdy z zawodników wciąż w dużych ilościach inwestował swoje pieniądze w rozwój, wyjazdy i sprzęt. Aktualnie skoki narciarskie w Polsce uprawia około stu zawodników. To niewyobrażalnie mniej niż gra w mniejszych ligach Playarena w Polsce. W lidze Playarena Pruszków w zeszłym sezonie grało 9 drużyn. Każda składała się z około 20 zawodników. Rachunek jest prosty. W sześćdziesięciotysięcznym Pruszkowie w Playarenie grało więcej osób niż uprawia skoki w prawie czterdziestomilionowym kraju. Poziom popularności? Marketingowo zdecydowanie na korzyść skoków, ale biorąc pod uwagę ilość ludzi uprawiających dyscyplinę na korzyść socca (i mowa tu nie tylko o Playarenie). Jakość, a nie ilość? Niekoniecznie. W tym wypadku możemy mówić o historii sportu. Przed socca jeszcze najlepsze, a skoki z roku na rok wyglądają na dyscyplinę wymierającą.
Czy zatem pomimo historii, dokonań, obecności na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w skokach jest więcej pieniędzy? Nie. Tam też każdy walczy o przebicie się wyżej. Podobnie jak u nas, a porównujemy sport profesjonalny z amatorskim.

Ostatnio na jednej z lokalnych grup widziałem młodych adeptów karate (swoją drogą również dyscypliny olimpijskiej), którzy lecieli do USA na Mistrzostwa Świata. Trener przyszłych Mistrzów poinformował o tym, że wszystko opłacali rodzice i dorzucała się społeczność. Gdzie był Polski Związek Karate? Opłacił udział i ilość miejsc, które mogą zająć nasi młodzi reprezentanci. Nie wynikało to ze złych intencji związku. Koszt konieczny, wynikający ze statutu został poniesiony, mając jednak pewne ograniczenia (zwłaszcza finansowe) nie mógł zasponsorować udziału.
No, ale zaraz pojawi się pytanie.
Czemu ten Szeluga ciągle pisze o czymś co w skali świata absolutnie nic nie znaczy?
No dobra…
Czy Polski Związek Piłki Nożnej płaci?
No, ale zaraz pojawi się „ALE TO PRZECIEŻ PROFESJONALNY SPORT, A DRUŻYNY MAJĄ SPONSORÓW”.
No i mamy błędne koło toku rozumowania.

Błędne na tyle, że i tak część kompletnie odrzuci argumenty i powie, że to „złodziejstwo”.
Tyle, że to jest coś na co kształtuje się wiele czynników.
Wygląda to mniej więcej jak w światowych korporacjach.
Ktoś z was nie ma pojęcia jak działają korporacje?
Okej!
Straż, policja, szpitale, sieci handlowe i usługowe, a nawet własna działalność. W jakiejkolwiek branży byśmy nie pracowali, to ostateczne i tak swego rodzaju hierarchia jest obecna. Tak samo wygląda to w sporcie. Zespół w B-klasie zależny jest od wojewódzkiego ZPN, a ten od PZPN, ci z kolei podlegają UEFA, a na samym końcu jest FIFA. Skoczek narciarski odpowiada trenerowi, ten przed klubem, klub przed związkiem, a związek przed światową federacją. Wszystko i wszędzie jest w pewien sposób kaskadowane.
Tak skonstruowano rynek, każdy, bez wyjątku.

Tak jak wspomniałem wyżej zapoznałem się ze sprawozdaniami finansowymi związków sportowych w Polsce.
No i tak…
Związek Rugby, triathlonu, muaythai, podnoszenia ciężarów, taekown-do, piłki ręcznej, kręglarski, squasha, sumo, korfballu, siatkówki i całej masy innych dyscyplin. W żadnym z nich nie ma wzmianki o finansowaniu podmiotów nie będących reprezentacją kraju. W żadnym. Wszystko dostępne jest na stronie gov.pl w zakładce sport -> sprawozdania polskich związków sportowych.
Kilka osób pomyśli sobie w tej chwili „ale tam nie płacę żadnych pieniędzy!”. Czy aby na pewno?
Rozpisywanie się na temat funkcjonowania federacji i związków sportowych w Polsce, to nie ten moment, ale w bardzo wielkim skrócie. Każdy ze związków otrzymuje od rządu dotacje, które generowane są z… podatków. Czyli dokładamy wszyscy.
Dlatego dziwi „oburzenie” związane z tym, że drużyny pomimo otrzymanej przepustki na Ligę Mistrzów muszą poradzić sobie same.
Kolejny argument nie do końca „sprawny”.
„No, ale słyszałem, że organizacja XYZ zapłaciła za udział drużynie ABC”.
Serio?
Sianie populizmów w dzisiejszej rzeczywistości stało się standardem.
Mając już za sobą kilkanaście linijek tekstu (a dokładnie 1746 wyrazów) można wywnioskować, że skoro za udział nie płacą największe krajowe podmioty sportowe, to jak kilkuletni projekt amatorski ma być w stanie wysłać X drużyn na międzynarodowy turniej poza granice kraju?
A no tak, że cichaczem załatwia „brak rozgłosu”.
Ta sama organizacja dopiero co pochwaliła się, że za wyniki sportowe i poziom OTRZYMUJE dodatkową przepustkę na turniej rangi europejskiej.
Tym samym znów zagłębiłem temat po raz kolejny.
Znając realia europejskiej federacji przegrzebałem czeluści internetu z fejsbukiem włącznie. No i faktycznie coś zostało otrzymane. Tylko z tą różnicą, że polegało to na wycofaniu się 13 drużyn (sic!) i dano możliwość wzięcia udziału. Za to również ktoś musi zapłacić.
Dlaczego jednak nie jest o tym głośno?
Z kilku powodów. Lepiej przyjęta zostaje „dobra robota”, aniżeli opieranie się na faktach. Czyli kolejny populizm. No, ale kiedy nie masz pomysłu, to robisz to właśnie w ten sposób. Szkoda jednak tych, którzy płacą uczciwie kosztem tych, których skusiło się darmową grą.
Czyli mamy nową formę kapitalizmu.

Realia są jakie są, część pewnie i tak będzie twierdziła, że to rozbój w biały dzień, inni może jednak uznają, że jest to racjonale, a trzeciej grupie będzie wciąż wszystko jedno.

Tu nie chodziło o to, by kogoś próbować przekonać czy zmusić do zmiany zdania. Tylko może choć do małej refleksji, że rzucanie oskarżeniami i epitetami jest po prostu oznaką niskiego poziomu inteligencji? Warto zapoznać się z faktami, których w całym tekście jest może 0,5% tego co dzieje się w innych dziedzinach.
Przejrzałem sobie zrzutka.pl, która jest najpopularniejszym miejscem, w którym ekipy zbierały pieniądze na wyjazd na Ligę Mistrzów.
Tomasz spod Wrocławia zbiera pieniądze na wyjazd na Mistrzostwa Świata w trójboju, porusza się na wózku.
REPREZENTACJA POLSKI w łucznictwie terenowym 3D również zbiera pieniądze na wyjazd. I wiele wiele innych…
W zbieraniu pieniędzy na realizację marzeń nie ma absolutnie nic złego. Źli są tylko ludzie, którzy nie potrafią wspomóc chociaż dobrym słowem, a wszędzie szukają teorii spiskowych, kradzieży i wyzysku. To nie wina organizatora, a systemu, który panuje nie tylko w naszym kraju…

Placeholder