Postawa organizacji sportowych w obliczu inwazji

Socca Ze Świata Świat Piłki

Postawa organizacji sportowych w obliczu inwazji

11 marca 2022, 19:14

Obecna sytuacja za naszą wschodnią granicą powoduje, że nie można stać obojętnie i udawać, że kompletnie nic się nie dzieje. Inwazja na Ukrainę wpływa również na nas, po raz pierwszy od lat, a może i po raz pierwszy w trakcie życia wielu z nas Polacy zjednoczyli się tak silnie, że napawa to dumą. Wszyscy stoimy nad przepaścią, czy to polityczną czy gospodarczą. Tylko czy jest coś ważniejszego niż ludzkie życie?
Według wielu jest i są to pieniądze, wpływy czy wizerunek. Doskonale widać, to w świecie sportu, gdzie ilość podziału i złych decyzji rośnie z dnia na dzień. *


Sportowcy w pewien sposób budują wizerunek nie tylko swój, ale i kraju przez nich reprezentowanego. Swoimi decyzjami, postępami sportowymi czy też wygłaszanymi opiniami w mediach wpływają nie tylko na siebie samych, ale i na postrzeganie innych współobywateli.
Wpływ ludzi rozpoznawalnych w świecie jest większy niż część z nas może zakładać. To popularność dziś kształtuje światopogląd osób. Spędzamy mnóstwo czasu w social mediach czy przeglądając strony internetowe. Kiedy pojawia się jakikolwiek kryzys szukamy poparcia w autorytetach różnych dziedzin. W sytuacjach, w których nasz ulubiony muzyk, sportowiec, polityk czy jakikolwiek innych „influencer” mówi tym samym głosem co my nasza sympatia do niego rośnie. Zabieg marketingowy? W obecnej sytuacji nie sądzę. Inwazja komunistycznego państwa pod wodzą szaleńca nie jest dobrym momentem na budowanie swojej „marki”, a raczej wyrażeniem empatii. Nie da się „od tak” rzucić wszystkiego, złapać za karabin i ruszyć w pole walki za inny kraj. Zwłaszcza nie będąc żołnierzem.
Dlatego działania podejmowane przez sławniejszą część społeczeństwa są ważne. Dodają otuchy i budują morale. Nie tylko nasze, ale każdy cios, z pozoru nawet najmniejszy, a wycelowany prosto w twarz tego paskudnego narodu powoduje, że buduje to też nastroje wśród walczących Ukraińców.
Każdy gest w tej sytuacji ma ogromne znaczenie. Pokazuje w pewnym sensie zjednoczenie.

FIFA Mafia
Innych określeń w sytuacji związanej z sytuacją panującą w światowej federacji piłki nożnej użyć się nie powinno. Zwlekanie z decyzjami, wygłaszanie absurdów dotyczących uczestnictwa pod flagą związku/komitetu olimpijskiego czy innych tworów sportowych jest idiotyzmem. W tej organizacji od zawsze rządził pieniądz, a on rządził światem, ale teraz, gdy powinno okazać się człowieczeństwo, to łysy z fifa okazał się kompletnym ignorantem.
Odizolowanie ludzi reprezentujących tę narodowość powinno się odciąć od „wielkiej piłki” na bardzo długo. To moment, w którym zapadające decyzje powinny być jednoznaczne i surowe, a tak wyszły flaki z olejem.
Choć prawda jest taka, że brak reakcji PZPN w tej sytuacji spowodowałby, że dalej moglibyśmy oczekiwać na decyzję światowej organizacji, a jedyne głosy rzucane w przestrzeń, to byłyby głosy wsparcia. Z jednej strony lepsze to niż milczenie, ale słowa powinny być początkiem, ale muszą iść za tym czyny.
FIFA ostatecznie wyrzuca zgniłą reprezentację morderców z udziału w barażu do Mistrzostw Świata w Katarze. Ciężko jest nie pominąć kwestii organizacji turnieju w tym kraju, który oskarżany jest o posiadanie jakichkolwiek praw człowieka głęboko w „siedzeniu”.
Polska jako oponent otrzymuje awans do finału baraży. Sprawiedliwie? Oczywiście, że nie! Wykluczenie bandytów powinno wiązać się z awansem innej drużyny, ale nie… chwila, chwila. Przecież oni są tylko zawieszeni, a przewijają się terminy czerwcowe, w których teoretycznie mecz mógłby się odbić. No, ale przecież zapadła oficjalna decyzja. Tak, ale to przecież skorumpowany związek sportowy, za chwilę może się im odwidzieć i do meczu Polska zostanie zmuszona. To rozwiązanie zostałoby zablokowane przez wstawienie do tego barażu Słowaków. Wtedy odwrotu by już nie było. Absurd goni absurd.

FIG czyli kto odstawi większego fikoła
Sportowiec narodu, który zaatakował inny, suwerenny kraj staje na podium, z uśmiechem na twarzy i… znakiem morderców na piersi. Następnie tłumaczy, że okazuje wsparcie bohaterom walczących o swój kraj. W tym miejscu ilość epitetów pojawiających się w głowie osiąga absolutny szczyt. Propaganda? A i owszem. Głupota? Jak najbardziej. Jak skretyniałym człowiekiem trzeba być, by biorąc udział w zawodach sportowych w kraju, w którym dostęp do internetu nie jest ograniczony przez człowieka z poważnym zaburzeniem psychicznym i nie przeczytać jednej informacji nie skażonej reżimem? Najwidoczniej można, ale czy to udawanie czy faktycznie kretynizm?
FIG czyli Międzynarodowa Federacja Gimnastyczna odstrzeliła, takiego fikoła, że konsekwencji dla zawodnika do dzisiaj nie ma. Dlaczego? W imię ducha rywalizacji sportowej. Przecież taki sportowiec nie jest niczemu winien. Nie? Przecież zjednoczył się z mordercami.

Ogólnie często powtarzane przez sportowców z kraju najeźdźców są słowa o tym, by nie mieszać polityki ze sportem. Obnaża to hipokryzję tych ludzi, którzy sami często, kompletnie nie pytani wychylają się ze swoimi poglądami.
Oczywistością jest, że nie każdy z nich jest temu winien, ale jak w sytuacji, przed którą została postawiona Ukraina można przejść obojętnie? Podważa, to i tak moralność.

Z resztą, przecież to nie pierwsze i nie ostatnie nieetyczne zachowania. Regularnie szprycowani, dopalani czy też z przyzwoleniem na katowanie młodych obywateli, z których chce się zrobić jednorazowy towar sportowy. Wykluczeni ze startu w Igrzyskach Olimpijskich pod własną flagą, startujący jako „komitet olimpijski”. Przez lata pozwalano na takie zachowania na całym świecie, a niektórzy uważali, że nie ma problemu, by tak było. Nikt nie pokazał wystarczająco dużych „cojones” przez dziesięciolecia. Teraz FIFA tylko grozi palcem, FIG udaje, że nie ma problemu, FIS (federacja narciarska) zaplątała się jak słuchawki w kieszeni, choć wykluczyła sportowców z tego kraju z zawodów do końca sezon.
Właśnie… Do końca sezonu. Co potem? Przecież nawet jeśli inwazja zostanie zakończona do tego czasu, to udamy, że nic się nie stało? Sportowcy są niewinni? Nawet tacy, którzy twierdzą, że teraz wszystko jest okej?
Słyszy się głosy z różnych części świata, że to powinno potrwać zdecydowanie dłużej, że całe ich społeczeństwo powinno odczuć, że zostali wykluczeni z życia międzynarodowego.
Mówimy o ludziach przez lata psujących sport na całym świecie, o korupcji, dopingu, zastraszaniu przeciwników czy też wyśmiewaniu różnych tragedii (przypadek siatkarza, który z premedytacją przywoływał tragedie historyczne w stosunku do Polski). O ludziach, którzy nie liczyli się z nikim i niczym, a to wciąż trwa.

Nikita Mazepin, o którym głośno zrobiło się nie za sprawą osiągnięć w Formule 1, bo jego najlepszym rezultatem było czternaste miejsce w Azerbejdżanie, gdzie czterech kierowców nie ukończyło wyścigu po kraksie (między innymi późniejszy Mistrz Świata Max Verstappen), a dwóch miało problemy po restarcie wyścigu (tu z toru wypadł Lewis Hamilton, siedmiokrotny Mistrz Świata). Czyli najlepszą pozycję uzyskał po tym jak ze stawki dwudziestu zawodników czterech nie dojechało, a przez pozostałą część sezonu albo psuł swój bolid albo dojeżdżał w absolutnym ogonie.
Fakt, nie dysponował on może i najlepszym samochodem, ale jego kolega z zespołu Haas Mick Schumacher (syn jednego z najlepszych w historii kierowców Michaela Schumachera) radził sobie i tak lepiej. Działo się tak, bo jest lepszym kierowcą, Mistrzem Formula 2 w sezonie 2020 (Mazepin był piąty). Jakim cudem taki nieudacznik znalazł się w ogóle w motorsporcie? Jak każdy zawodnik jego narodowości. Dzięki pieniądzom. Wbrew powszechnej opinii nie za każdym zawodnikiem w tym sporcie idzie „bogaty tatuś”. Sprawa jest tym bardziej śmierdząca, że w tym przypadku ojcem Mazepina jest bliski przyjaciel szaleńca atakującego Ukrainę. Nie tylko dało to fotel kierowcy w Team Haas, ale i został głównym sponsorem tego zespołu, który od dwóch sezonów borykał się z poważnymi problemami finansowymi. Jego obecność była kluczowa dla zespołu prowadzonego przez Guntera Steinera. Jednak, to on jako pierwszy w świecie sportu wyszedł i powiedział „STOP!” i to w trakcie przedsezonowych testów, po prezentacji bolidów, który wymalowany był w kolorach flagi państwa Mazepina seniora. Samo malowanie bolidu zostało zmienione już podczas następnego dnia testów, a wszystkie logotypy usunięte z social media. Następnie rozwiązano kontrakt z kierowcą i poinformowano o rozwiązaniu umowy sponsorskiej. Co skutkuje dość dużą dziurą w budżecie zespołu, bo o ile tak jak w przypadku rozwiązaniu umowy z Gazpromem przez UEFA nie postawi federacji na skraju, to tu można porównać to do zakończenia współpracy tej samej firmy z Schalke 04.
Bardzo szybkie kroki wykonała również federacja sportów motorowych FIA, która bez zbędnego biadolenia i szukania wymówek odwołała wszystkie wyścigi w tym euroazjatyckim kraju, które zgodnie z umową miały odbywać się do 2025 (co zapewne byłoby przedłużone).
Jeszcze szybszą reakcją wykazał się Sebastian Vettel, czyli czterokrotny Mistrz Świata F1, który już w dniu ataku na Ukrainę zapowiedział, że nie ma zamiaru tam w ogóle startować. W tym wypadku pieniądze zeszły na dalszy plan.
Sprawa związana z Mazepinem i Team Haas prawdopodobnie zostanie rozwiązana w sądzie, bo ojciec kierowcy twierdzi, że to nieuczciwe i… „nie miesza się sportu i polityki”. Owszem, dlatego nie finansuje się z własnych pieniędzy terroryzmu.

W reżimie nie ma miejsca na własne zdanie i na własnej skórze odczuł to Mistrz Świata na żużlu Artiom Łaguta i jego rodak Wadim Tarsienko, którzy zostali zdyskwaliliwowani przez federację sportu motocyklowego w swoim kraju. Dlaczego? Nie poparli oni w swoich wypowiedziach inwazji swojego kraju na Ukrainę.
„Nie akceptuję tego szaleństwa, nie wyobrażam sobie startów dla tego kraju i bez względu na konsekwencję nie będę tego dalej robił”. Nie każdy jest zły i nie każdy popiera to co się dzieje, ale nie każdy ma odwagę na to, by to powiedzieć, a milczenie w tym przypadku jest poparciem obecnej sytuacji.

Małe organizacje również stać na wielkie gesty.
Na reakcję Playareny w stosunku do udziału Reprezentacji Polski w Mistrzostwach Świata też była jednoznaczna. Nie zagramy z nimi i koniec.
Na reakcję International Socca Federation też nie trzeba było długo czekać. Dzień po informacji wystosowanej z Polski podjęto decyzję o wykluczeniu mistrzów świata z turnieju w Meksyku.
Jednym głosem powiedziano, że sport nie musi być zależny od polityki, ale nikt nie chce patrzeć na reprezentantów oprawców, a co dopiero przeciwko nim grać.
Decyzja słuszna i bez żadnego szukania wymówek, tematów zastępczych i odwracania uwagi.
Pokazuje to tylko fakt, tego jak sport amatorski różni się od tego profesjonalnego. Wyrzucenie mistrzów zawsze jest ciężkie, ale w takiej sytuacji to jedyna możliwa opcja.
Aprobata ze strony otoczenia jest kompletnie naturalną sytuacją, bo skoro choć w ten sposób można pokazać, że nie są bezkarni, to to dobra droga.


Przypadków wykluczeń można wymieniać więcej, podobnie jak niezrozumiałych słów poparcia dla ataków. Nie mniej w tym wypadku nie ma znaczenia czy to sport, muzyka, film czy jakakolwiek inna dziedzina życia. W wojnie nie ma wygranych. Przegrywają wszyscy.

Wszyscy w redakcji mówimy jednym głosem, poprzez przekazywanie najpotrzebniejszych rzeczy w zbiórkach, wsparcie finansowe, przyjęcie ich w swoim domu czy przez licytację i organizację meczów. Mówimy jednym głosem i wierzymy w jego słuszność. NO MORE WAR!



* W powyższym tekście nie użyłem ani razu nazwy kraju, który najeżdża Ukrainę, ani nazwiska psychopaty, który włada tym krajem.
Nie wynika to, ze strachu, a z tego, że po prostu ich wykluczyłem ze swojego tekstu.
Ku woli ścisłości jednak Rosja bestialsko atakuje Ukrainę, a wszystkiemu winien jest psychopata Władimir Putin, który jako jedyny sposób zapisania się w historii widzi w „próbie” odbudowania Związku Radzieckiego. Kosztem niewinnych ludzi. Świat go jednak osądzi i oby nie obyło się bez tortur.




Placeholder